„Jestem Mamą."
Moja historia bycia mamą zaczyna się bardzo, bardzo popularnie. Miesiąc starań, drugi, piąty i w końcu siódmy. Robię znienawidzony już test ciążowy całkiem załamana, ponieważ czuję, że mimo braku okresu nadciąga. Mój humor, ból piersi i brzucha nigdy się nie myli... A jednak... Zerkam na test i widzę dwie kreski!!! Tak dwie kreski - jestem mamą. Ale dumnie to brzmi. Tak się cieszę... Nie wiem co mnie czeka...
Ciążę wspominam fatalnie - 6 miesięcy wymiotów dzień w dzień jak w zegarku od rana do południa. Muszę zrezygnować z pracy, bo jak tu pracować. Muszę wmuszać w siebie jedzenie, które i tak wyląduje w ściekach za kilka chwil. Mama. Już wiem, że ciąża to nie przelewki. Że super mamy tryskające blaskiem na okładkach pism to bzdury, wiem, że uprzejmość ludzi np. w autobusie lub nawet Kościele to bzdury. A to dopiero początek. Moja córka nie spieszy się na ten piękny świat, a ja jestem już zmęczona. Czekaniem, dobrymi radami i obawami teściowej, upalnym latem, ogromnym brzuchem. Wszystkim.
7 dni po terminie zgłaszam się do szpitala na wywołanie. Szybka lewatywa to dopiero początek mojej ciężkiej drogi do szczęścia. Pierwsza kroplówka z oxy i nic. Druga i maleńkie skurcze. Trzecia kroplówka i ból rozrywający me ciało. Godzina 14 chyba się zaczyna. Pomimo bólu rozwarcie nie postępuje. Godzina 16. Lekarz ma mnie już chyba dość i przebija wody płodowe - ,,są zielone”, mruczy. Teraz dopiero boli... Córeczko, mam nadzieję, że nie cierpisz tak jak ja. Wzięłabym i Twój ból na siebie, ale tego człowiek wytrzymać by chyba nie mógł. Mąż wychodzi, nie może znieść tego, co poród robi z moim ciałem. ,,Znieczulenia nie damy, ponieważ ma Pani dużą anemię” - słyszę gdzieś w oddali otumaniona bólem. Boli tak, że moje ciało się poddaje. Wymiotuję z bólu. To nie bajki o poradach z telewizji. Kilka okrzyków i z głowy. Godzina 19 rozwarcie na 7 cm. Coś, a w właściwie ktoś kogo kocham nad życie rozwala mnie od środka. 20:00 bóle parte. Małej spada tętno, pielęgniarki wyciskają dziecko z brzucha resztkami sił 20:20 jest. Mam córkę - jestem mamą. Jestem bohaterką i ona jest małym bohaterem. Córeczko udało się. Szycie krocza i mogę przytulić moje szczęście.
Naprawdę jestem mamą - trzymam na rękach mój kilka minutowy skarb. Jest cudna, idealna piękną - jest moja.
Początki karmienia są fatalne. Moje łzy, niewyspanie, krwawiące sutki to nie to, czego się spodziewałam. Mała ciągle wisi przy piersi…nocami ma okropne kolki. Nosić, nosić, nosić. Nie mam czasu na jedzenie, na czesanie, na spanie - jestem matką.
Dopiero teraz pojmuję mamo, co dla mnie zrobiłaś.
Ty przechodziłaś przez to 3 razy.
Jesteś wielka mamo.
Czas szybko płynie. Moja myszka ma 13 miesięcy i było to najtrudniejsze i najpiękniejsze 13 miesięcy w moim życiu. Jestem mamą. Córka nauczyła mnie odpowiedzialności, wprowadziła własną rutynę w moje życie, uporządkowała moje priorytety. Kocham, kocham Cię córeczko i wiem jedno. Bycie mamą jest trudne, ale piękne. Jest pełne obawy, wzruszeń i prawdziwej czystej miłości.
Asia