„To nie jest idealne życie, ale jest piękne."
Macierzyństwo jest przereklamowane. To pierwsza myśl, która towarzyszyła mi zaraz po porodzie. Wszystkie koleżanki mówiły mi, że jak tylko zobaczę swoje Maleństwo od razu zapomnę o bólu i przejściach, jakie towarzyszyły porodowi, na trzeci dzień będę już w pełni sił i chęci do życia, i przede wszystkim będę wyglądała prawie jak gwiazda kina i telewizji - one w ekspresowym tempie wracają do formy, więc dlaczego i ja nie miałabym do niej wrócić w kilka dni? Ale nadszedł dzień trzeci. I nic nie zmieniało się na lepsze. Wszystko mnie bolało, rana z cesarskiego cięcia się otworzyła, nie mogłam się wyprostować, a podnoszeniu synka towarzyszył przeszywający ból. Synek nie chciał jeść i ciągle płakał, a tu nieuchronnie zbliżał się czas powrotu do domu, gdzie miałam zostać sama z mężem i synkiem. Jak sobie poradzić z opieką nad dzieckiem, gdy nie ma się o tym bladego pojęcia? Nie pomogło czytanie książek, poradników i artykułów o zajmowaniu się niemowlęciem, bo rzeczywistość szybko zweryfikowała moje pojęcie macierzyństwa. W reklamach wszystkie niemowlaki są uśmiechnięte, spokojne i zadbane, nikt nie pokazuje jak wygląda prawdziwe życie z dzieckiem. Minął dzień czwarty, piąty i kolejne. Nieprzespane noce, częsty płacz i ta bezradność, gdy nie wiem, jak uspokoić synka, gdy on ciągle płacze. Po tygodniu przyszło małe załamanie, może nerwowe, a może to tylko objaw przemęczenia i szalejących hormonów. Zamknęłam się w łazience, usiadłam na podłodze i płakałam. Płakałam wylewając z siebie cały żal, smutek i bezsilność, a przede wszystkim chciałam wypłakać to uczucie, które kiełkowało we mnie od pewnego czasu - że sobie nie radzę jako matka. A problemów, z którymi musiałam dać sobie radę, było dużo. Synek nie chciał jeść, stracił na wadze, nie radziłam sobie z karmieniem piersią i musiałam dokarmiać go z butelki, a wszyscy dookoła jakby na złość drążyli temat karmienia i żałowali mnie, bo moje mleko nie wystarcza. Czy ja sama niewystarczająco się tym martwiłam, żeby wszyscy mi o tym przypominali? Do tego jeszcze w czasie odwiedzin rodziny muszę wyglądać dobrze: umalowana, uczesana i w czyściutkich ubraniach, bo przecież po porodzie nie można się zaniedbywać. Do tego przewijanie, przebieranie, pranie, gotowanie obiadów, sprzątanie, zakupy... To były trudne dni. Teraz mój synek ma prawie 3 tygodnie i sytuacja znacznie się poprawiła. Ułożyliśmy sobie z mężem wszystko na nowo, przewartościowaliśmy nasze życie i w końcu osiągnęłam spokój. To prawda, że nadal jest ciężko. Syn nadal płacze i często nie jestem w stanie określić co mu dolega. Ale radzę sobie. Znalazłam w sobie siłę, o której wcześniej nie miałam pojęcia i szczerze mogę powiedzieć, że macierzyństwo jest piękne. Cały trud, wyrzeczenia i nieprzespane noce wynagradza mi uśmiech mojego synka, gdy trzymam go w ramionach, widok jego słodkiej buźki, gdy śpi spokojnie. To nie jest idealne życie, ale jest piękne.
cami_s